Ręka na pomniku – zapomniany epizod z lat 70-tych

 

3 października 1975 roku przy pomniku „wdzięczności dla żołnierzy radzieckich” miał się odbyć uroczysty apel z okazji 31 rocznicy powstania SB i MO, nazywanych zbrojnym ramieniem komunistycznej partii – PZPR. Apelu nie było. O jego odwołaniu raportował w tajnym meldunku specjalnym (numer 0101/75- IPN Ra 04/10 str. 18) do dyrektora gabinetu ministra spraw wewnętrznych i dyrektorów Biura Śledczego MSW i Departamentu III MSW, zajmującego się zwalczaniem opozycji antykomunistycznej komendant wojewódzki MO w Radomiu pułkownik Marian Mozgawa. W raporcie meldował jednocześnie o powołaniu specjalnej grupy operacyjno-śledczej. Powodem było ludzkie przedramię, które zawisło nocą z 2 na 3 października na pomniku „wdzięczności dla żołnierzy radzieckich”, znajdujący się wówczas w parku im. Tadeusza Kościuszki na wprost siedziby Urzędu Wojewódzkiego.

materiały operacyjne SB: IPN Ra 04/327 str 34
Materiały operacyjne SB: IPN Ra 04/327 str 34

3 października 1975 roku przy pomniku „wdzięczności dla żołnierzy radzieckich” miał się odbyć uroczysty apel z okazji 31 rocznicy powstania SB i MO, nazywanych zbrojnym ramieniem komunistycznej partii – PZPR. Apelu nie było. O jego odwołaniu raportował w tajnym meldunku specjalnym (numer 0101/75- IPN Ra 04/10 str. 18) do dyrektora gabinetu ministra spraw wewnętrznych i dyrektorów Biura Śledczego MSW i Departamentu III MSW, zajmującego się zwalczaniem opozycji antykomunistycznej komendant wojewódzki MO w Radomiu pułkownik Marian Mozgawa. W raporcie meldował jednocześnie o powołaniu specjalnej grupy operacyjno-śledczej. Powodem było ludzkie przedramię, które zawisło nocą z 2 na 3 października na pomniku „wdzięczności dla żołnierzy radzieckich”, znajdujący się wówczas w parku im. Tadeusza Kościuszki na wprost siedziby Urzędu Wojewódzkiego.
W historii naszego miasta w okresie PRL radomianie kilkukrotnie okazywali „wdzięczność” za zniewolenie. W 1963 roku organizacja o nazwie „Falanga” podjęła nieudaną próbę wysadzenia pomnika na ówczesnym pl. Zwycięstwa. Później w latach 1975, 1978, 1983, 1985 i 1988 oblewano zarówno pomnik w parku, jak i płytę poświęconą KPP tuż przy tym urzędzie. W III RP dosyć niemrawo zabrano się za relegowanie tych obiektów z przestrzeni publicznej. Obecnie reguluje to ustawa o zakazie propagowania komunizmu. Jej pełen tytuł to: Ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki (Dz.U. 2016, poz. 744; 2017, poz. 1389, 2495).
Opisany poniżej przypadek, w postaci umieszczenia na komunistycznym obelisku ludzkich szczątków był jednak odosobniony. Zazwyczaj było to oblanie farbą, Później w latach 80-tych pojawiały się napisy „S” i KPN. Jest rok 1975. Zbliża się Święto Zmarłych. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 27, biorący udział w porządkowaniu grobów na Cmentarzu Prawosławnym przy ul. Warszawskiej natrafiają na zniszczony grobowiec. Wystawało z niego zmumifikowane ramię ludzkie. Chłopcy wyjęli prawe ramię z grobowca i pokazali nauczycielce. Poleciła ona odnieść szczątki z powrotem i złożyć je w grobowcu. Nie uczynili jednak tego, lecz zabrali ze sobą i zanieśli w okolice jednego z budynków przy ówczesnej ulicy Gwardii Ludowej (obecnie ul. im. Rodziny Winczewskich). Zbliżała się dobranocka i chłopcy musieli iść do domu. Ukryli rękę w pobliskich krzakach. Wkrótce trzej młodzi ludzie, mieszkający w pobliżu, szukając spokojnego miejsca do konsumpcji wina, odkrywają makabryczną zawartość skrytki. Podpiwszy nieco ruszają ze zdobyczą w miasto. Początkowo udają się w okolice osiedlowego domu kultury na Obozisku przy ulicy Parkowej. Następnie udają się do kawiarni Akademicka (dzisiejszy bar Bistro). Przez cały czas – jak napisano w akcie oskarżenia – ramię to nieśli na wierzchu, bądź też ukryte pod odzieżą. Pokazywali je personelowi jak i znajdującym się w kawiarni ludziom, budząc ich zainteresowanie. Gdy zostali wyproszeni z lokalu znaleźli się w okolicach wzmiankowanego pomnika w Parku Kościuszki od strony ulicy Żeromskiego. Przedramię przywiązane sznurkiem zawisło na jednym z ramion pięcioramiennej gwiazdy a „profananci” (w młodzieżowym slangu), dopiwszy wino udali się do domów.
Po telefonach ministra postawiono na nogi całą radomską esbecję. W efekcie czego nazajutrz wszyscy trzej wylądowali w areszcie. Ministerstwo, z obawy na negatywną reakcję towarzyszy radzieckich postanowiło całemu wydarzeniu nadać charakter chuligański. Bo tak w istocie było. W trakcie rozprawy w radomskim Sądzie dwaj ze sprawców przyznali się do wybryku chuligańskiego. Jednak trzeci z nich, ku przerażeniu rodziny, nieoczekiwanie oświadczył, że dopuścił się tego czynu z nienawiści do Związku Radzieckiego, gdyż: „nie lubi Rosjan, jedzą oni polską wieprzowinę, a nadto widział w Hajnówce, iż polski węgiel wysyłany jest do ZSRR”. Jakież musiało być zdumienie, zarówno rodzin jak i samych sprawców, gdy Sąd orzekł wobec dwóch pierwszych karę jednego roku i 3 miesięcy więzienia a trzeciemu, który wg jego słów kierował się nienawiścią do ZSRR, orzekł jedynie 1 rok więzienia. Finalnie, w wyniku rewizji wyroku wszyscy trzej wyszli w lutym 1976 roku na wolność po zamianie odsiadki na wyrok w zawieszeniu.
Wkrótce orzecznictwo sądowe w podobnych sprawach nie było już tak łagodne. W rozprawach przeciwko uczestnikom protestów w czerwcu 1976, a zwłaszcza po 13 grudnia 1981 zdarzały się wyroki nawet do 10 lat więzienia. Jako przykład bezwzględności PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości Ludowej przytoczyć warto wyrok 4 lat więzienia dla uczniów technikum mechanicznego ze Staszowa, którzy wykonali stemple ze znakiem „Solidarności” i Polski Walczącej z buraka cukrowego i z ziemniaków.
                                Krzysztof Bińkowski